Nie piłem wiele lat i aż do chwili, kiedy upomniał się o mnie Program nie rozumiałem do końca treści zawartych w WK. Oczywiście wtedy nie myślałem, iż jestem aż takim ignorantem, bo przecież książkę przeczytałem ze cztery razy. Dzisiaj wiem, iż „przeleciałem” ją bardziej niż przeczytałem. Dopiero praca ze sponsorem oraz zaprzestanie roztrząsania własnych dywagacji o Programie a zastosowanie go w życiu rozjaśniło mi umysł i uczyniło życie lżejszym. „Stosowanie półśrodków nic nam nie dało. Znajdowaliśmy się ciągle w punkcie wyjściowym. Prosiliśmy Boga - z całkowitym oddaniem - o pomoc i opiekę”. Czy nie było i tak ze mną, że zamiast konkretnych, ciągłych i świadomych zmian stosowałem półśrodki poprawiające moje samopoczucie oraz sytuację socjalną? Było, a jakże! Tylko, czy o to mi w życiu szło i to miało być celem mojej bytności tu na ziemi?
Pionierzy dając nam Program byli pewni co do jego skuteczności bowiem sprawdzili to na sobie. Więc czas przeszły jest prawidłową formą. Mówimy oddzieleniu się doświadczeniem (stosowania Programu) z przeszłości a nie o doświadczania (wrażeń ze stosowania Programu) w teraźniejszości, z której jeszcze nie wiadomo co wyniknie. To tak jakby ktoś dawał mi lekarstwo na raka, którego skuteczności nikt nie sprawdził. Zanim następne rozważania poświęcę 12 Krokom chcę już teraz zasygnalizować taką myśl. Stosowanie Programu 12 Kroków ma być dla mnie czymś więcej niż sposobem na niepicie czy na wieczne (czyli do końca życia) trzeźwienie. Z historii Pionierów opublikowanych w pierwszych wydaniach „Anonimowych Alkoholików” wynika to jasno.