"Opowiedziałem mu o wszystkich okropnościach, jakich zaznałem przez alkohol i o tym, jak skończyłem z nim na zawsze. Wytłumaczyłem mu ze wszystkimi szczegółami, na czym polega ta choroba. Wkrótce wsiedliśmy do następnego autobusu; gdy go opuściliśmy, znaleźliśmy się bezpośrednio przed wiejską gospodą w głębi wyspy. Ja miałem pójść na pobliskie pole golfowe, a on miał pojechać innym autobusem na strzelnicę. Ale było południe i on powiedział: «Wejdźmy i zjedzmy po kanapce. Poza tym chciałbym się napić». Tym razem usiedliśmy przy barze. Jak już mówiłem, był to Dzień Zawieszenia Broni. Lokal był wypełniony po brzegi, klienci zresztą też. Cała sala rozbrzmiewała tym znajomym brzęczeniem, jaki wydaje z siebie tłum pijących. Mój znajomy i ja kontynuowaliśmy rozmowę, wciąż na temat strzelania. Kanapki i piwo imbirowe dla mnie, kanapki i kolejny drink dla niego. Mieliśmy już prawie wychodzić, gdy powróciłem znów myślami do dnia zawieszenia broni, który przeżyłem we Francji - do tych godzin pełnych uniesienia. Przypominałem sobie, jak ruszyliśmy wtedy wszyscy w miasto. Przestałem słuchać, co mówi mój znajomy. Nagle tuż koło nas znalazł się kelner, wielki, rumiany Irlandczyk, z rozpromienionym obliczem. «Macie tu po jednym na rachunek firmy, chłopcy - zawołał. - To przecież Dzień Zawieszenia Broni». Bez chwili wahania chwyciłem szklankę i wychyliłem trunek. Mój znajomy spojrzał na mnie z osłupieniem: «Dobry Boże, czy to możliwe, po tym wszystkim, co mi dopiero opowiedziałeś, ty pijesz? Musisz mieć nie po kolei w głowie»." (Przekaż Dalej)
top of page
![Original.png](https://static.wixstatic.com/media/c34c1b_a0670e04119b4ce092d00638924ee9b0~mv2.png/v1/crop/x_77,y_0,w_4845,h_5000/fill/w_119,h_121,al_c,q_85,usm_0.66_1.00_0.01,enc_avif,quality_auto/Original.png)
bottom of page