Studium Wielkiej Księgi AA ruszyło a o to jedna z wypowiedzi dotycząca ostatniego fragmentu. ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,, Powyższy fragment przeczytałem kilka razy. Czytałem ten tekst myśląc o tym jak bym zareagował kiedyś na tego typu informację. Czasami zamykam oczy i próbuję pewnej retrospekcji. Spotykam się sam ze sobą i próbuję wyjaśnić -temu choremu- Albertowi to czego on sam nie może pojąć. Wiem, że pomimo choroby, która go toczy nadal jest człowiekiem inteligentnym tylko, że jego inteligencja zamieniła się w intelektualizowanie służące podtrzymaniu picia. Nasza rozmowa przebiegałaby między innymi tak. Wiesz Albert, jest pewien doktor-William D. Silkworth, który pracuje w jednym z najstarszych i zarazem najlepszym ze szpitali w USA. Ten szpital słynie ze swojej marki, ma duże doświadczenie w leczeniu osób, które nie mogą sobie poradzić z alkoholem czy innymi narkotykami. W dodatku ten lekarz jest ordynatorem, a więc szefem i największym autorytetem w szpitalu. Nie zostaje się ordynatorem bez powodu. W tym szpitalu próbowano wszelkich metod aby pomóc wszystkim cierpiącym z powodu nałogu alkoholowego. Niemniej rezultaty nie były zadowalające. Aliści, któregoś dnia ów doktor został poproszony o opinię w sprawie niekonwencjonalnego leczenia choroby. Sposób leczenia tej choroby znalazł się w książce Anonimowi Alkoholicy, którą, zresztą napisali byli nałogowcy. Klasą samą w sobie, tego doktora było to, że miał umysł otwarty na świat i na wszystko to co mogłoby go przybliżyć do skuteczniejszego udzielania pomocy swoim pacjentom. I co się nasunęło na myśl temu doktorowi? Czy zaczął podważać, deprecjonować przekaz? Nie, nie! Nic z tych rzeczy! Doktor zauważył od razu, że temat ma „…ogromną wagę…” dla „… wszystkich dotkniętych nałogiem alkoholowym.”. Mało tego! Doktor William D. Silkworth czuje się zaszczycony faktem, że byli, totalni uważani za nieuleczalnych alkoholicy proszą go o opinie w rzeczonej książce. Doktor jest pod tak silnym wrażeniem tego co przeczytał, że używa słów zaiste- oddający jego stan ducha. Pisze: „…temat przedstawiony w tak nowatorski (i mistrzowski) sposób na kartach tej książki.”. On będąc mistrzem w swoim zawodzie dostrzega niesłychana wagę w tym co przeczytał. Zaczyna łączyć świat psychologii, moralności bowiem tkanka duchowości jest tak misternie utkana, że te nici nawet w jego rękach „nie trzymają”. Widzisz Albercik, ów lekarz nie miał problemu z przyznaniem „…niepowodzenia na tym polu wskazywały na to, że mimo całej, supernowoczesnej wiedzy medycznej i ściśle naukowego podejścia do zagadnienia nie byliśmy wystarczająco gotowi do zaakceptowania możliwości leżących poza naszą wiedzą empiryczną.” Inny być może szukałby usprawiedliwień albo wysłał tych „cudaków” z AA do wszystkich diabłów, jednak nie Silkworth. Przypadki – a więc ozdrowienia- o których wspomina ten fragment „…były zdumiewające, czasami wprost niewiarygodne.”. Tak się składa Albert, że doktor zaczynał rozumieć, iż nie ma zapewne jednego złotego środka ani cudownej tabletki, która by rozwiązała problem nałogowego alkoholizmu. Sam „…stracił lata na nierówną walkę z chorobą alkoholową.”. Drogi Albercie, na koniec wisienka na torcie! William D. Silkworth mówi wprost, że „wspólnota duchowa”, którą tworzą alkoholicy jest koroną wszystkich dróg prowadzących do uwolnienia się z przekleństwa. Fundamentami tej wspólnoty są -wg. doktora: „podzielenie się swoimi doświadczeniami, bezinteresowność, całkowity brak motywów materialnych, uwierzenie w siebie, ale jeszcze bardziej w Siłę Wyższą”
Osoby uzależnione, chętne do pogłębiania wiedzy w temacie WK mogą wejść do grupy 4Wymiar po uprzednim kontakcie ze mną lub innym administratorem